Schody...
Jutro ma rozpocząć się montaż schodów wewnętrznych, trochę zastanawialiśmy się jakie wybrać (czy dywanowe czy nie) i w końcu zrezygnowaliśmy z dywanowych...początkowo schody miały być już bodajże w kwietniu ale jak zbliżał się ten czas to Mąż przypomniał się Panu stolarzowi i okazało się,że Pan zapomniał o nas...na szczęście nie paliło się (ba,dalej się nie pali w zasadzie. ..tzn Mąż niby przebąkuje,że jak będą schody I kuchnia skończona to możemy przeprowadzać się, ale nie wiem...) no więc ostatecznie jutro ma być ten dzień. ...a ja właśnie dziś zdałam sobie sprawę, że nie ustaliliśmy szczegółów :) Nasz stolarz proponował byśmy sobie przyjechali je obejrzeć wcześniej (przed lakierowaniem ) ale Mąż nie uznał tego za konieczne....kolor nie wybraliśmy sami (bo też Mąż uznał, że nie trzeba ),a do tego przed chwilą zdałam sobie sprawę, że barierki też nie wybraliśmy .....trzymajcie więc kciuki, żebym jutro nie miała powodów by mojego Ślubnego ukatrupić..i jeszcze by sobie pluć w brodę, że nie postawiłam na swoim :/
Będą stały w tym miejscu:
Jutro ponadto kilka robót mało widocznych jak rozwiezienie reszty ziemi po placu, wykopanie i podłączenie kanalizacji...
Kuchnia czeka na fronty i szybę (wspominałam, że mam nowy pomysł? Pochwalę się później. ..szczególnie,że nie wiem czy na tym stanie), a ja wciąż czekam na pomiar drzwi wewnętrznych (choć też nie jesteśmy jesteśmy jeszcze zdecydowani na model).
Z ciekawszych (milszych) spraw to fakt,że właśnie zjechała z Deutschlandu Teściowa i dostaniemy kaskę na lodówkę...która już Ci prawda od dawna stoi w kuchni...ale te 2 tysiaki przydadzą się teraz na coś innego...na bank znajdziemy dla nich przeznaczenie :)
Trzymajcie kciuki za mnie, bo nie wiem jak będzie jutro....czy rozwód w powietrzu nie wisi.