Łazienka nr 2...w toku
Łazienka dolna (mniejsza) robi się...choć to za mocno powiedziane bo od soboty nic nie robiliśmy...w sobotę Mąż od rana kładł płytki i szło nawet szybciej niż na górze bo raz, że jednak doświadczenie większe a dwa,że płytki większe niż na górze...I gdy przyjechałam w południe to ja pomalowałam tą folią w płynie w ściany i podłogę w okolicy kabiny prysznicowej a Mąż jakąś 1/3 ścian łazienki wykafelkował (gorszą część bo z narożnikami docinanymi) a w niedzielę pojechał z rana poczyścić fugi póki świeże..ale od tamtej pory nie byliśmy na budowie (tzn ja nie byłam, Mąż zaglądał...ja nawet nie widziałam jak płytki bez krzyżyków i taśm na narożnikach wyglądają) ale chyba dziś wybierzemy się , bo musimy pomierzyć , czy nie trzeba czasem przełożyć kawałka rur do baterii prysznicowej bo coś wydaje mi się że w złym miejscu jest zrobiona..a póki płytki są tam nie położone można myśleć nad ewentualną zmianą. Do tego prawdopodobnie braknie nam płytek więc chcę pomierzyć, policzyć i zamówić żeby na przyszły tydzień były...mam w planach wyjazd do koleżanki do Piotrkowa to wtedy podjechałabym do sklepyu, w którym kupowaliśmy wyposażenie łazienek...może jeszcze zorganizuję wyjazd do stolarza od drzwi wewnętrznych.
Do tego podjęliśmy decyzję, że płytki do salonu, kuchni i wiatrołapu zamawiamy w miejscowym sklepie...dostaliśmy mały rabat ale w tej chwili oszczędność przy zamówieniu przez neta byłaby około 300 zł więc wolę zamówić na miejscu (i mniej bo będę mogła domówić gdy braknie)..najpóźniej we wtorek będę w pobliżu (bo mam wyjazd z dzieckiem do lekarza) to wtedy zamówię , albo Mąż któregoś dnia po pracy.
A w ogóle to właśnie dziś wpadłam na spontaniczny pomysł że trzeba poczynić oszczędności na pampersach (oj kasa potrzebna) i cały dzień odzwyczajam Młodszego od pieluchy...3 razy już Go przebierałam ; ) Ale chwilowo nie mam nic innego do roboty ważniejszego, a to poważna sprawa wiec trzeba się dobrze do tego zabrać :) ...a już myślenie o budowie wywołuję u mnie napady paniki (głównie przeglądanie mojego dokumentu jaki zrobiłam sobie w excellu, a który pokazuje mi m.in. ile kasy musimy mieć. ..I ile braknie :( )...jak odhaczę zaplanowane na najbliższe tygodnie wizyty u specjalistów z chłopakami i pobyty w szpitalu to ZNÓW zaczynam szukanie pracy...inaczej nie wyrobimy się z kasą...no i na tę chwilę możemy zapomnieć o urodzinach Starszego w nowym domu :(
EDIT :
Dzisiejsze fotki :