Weekendowy krok w przód
Weekend kolejny zleciał i jak zwykle najwięcej się działo..ostatnio Mąż w tygodniu albo woli z nami czas spędzać albo stwierdza, że nie opłaca Mu się nawet kleju do płytek rozrabiać...a tak naprawdę to jestem przekonana,że głównie chodzi o to pierwsze...znaczy czas w domu :) Wczoraj Mąż działał na budowie oczywiście i jedną ścianę skończył, drugą prawie...więc została jedna ściana do położenia płytek (najgorsza,bp z oknem) i kawałek ściany z drzwiami (brakuje kilku płytek pod grzejnik i nad drzwi...byłam po południu z chłopakami,nieco poczyściłam nowopołożone płytki...ale fotek (ku mojemu rozczarowaniu) brak, bo smark się zbuntował..dziś rano Mężuś skoro świt podjechał na budowę by wyczyścić fugi (póki nie zaschnięte najłatwiej czyści się je...już mamy nauczkę za górną łazienkę) i przyznaje,że jak ja Mu jw czyszczę na bieżąco to dużo mniej ma roboty :) Dobrze, że docenia że mimo ,iż przy moich chłopakach mam roboty po kokardę (szczególnie,że wspomniane kilka dni temu odpieluchowywanie w toku ) do tego pranie, sprzątanie i gotowanie i że chce mi się iść na budowę popracować :)
A dziś w ogóle Mąż, jak na idealnego Tatusia przystało, zaplanował wyjazd do super figloraju...I choć ,gdy ja uznałam,że warto by zahaczyć o Castoramę to On,że nie będzie nigdzie jechał...to jednak zmienił zdanie i pojechaliśmy do Świętego miasta na zakupy...niby nie jakieś mega ale ponad 4stowki zostały w sklepie...ale kupiliśmy fugi do łazienki,farbę do kuchni i nowe kuwety z walkami do.malowania i trochę żarówek....a w ogóle to w drodze do okazało się,że kasa na zakupy jest,a jakże (choć już resztki :( ),ale na koncie oszczędnościowym i żeby przelać potrzebny net a ja w smarku wyczerpałam limit. ..podobnie jak Małż :/ Ten już wściekły chciał rezygnować z wyjazdu,ale przekonałam Go,że ja jakoś to załatwię :) Chłopaki (cała 3ka) zostali w aucie (Najmłodsi spali) a ja poszłam najpierw do Casto kombinować...liczyłam,że mają tam Wi-fi....ale przeliczyłam się...miła Pani i Pan z obsługi bardzo starali się mi pomóc ,ale nic poza radami,gdzie mogę szukać na mieście nie uzyskałam...wyszłam ze sklepu podeszłam do auta,gdzie Mąż z miną "a nie mówiłem?" siedział,zakomunikować,że idę do pobliskiego Mac'a (kojarząc,że tam MUSZĄ mieć wi-fi...ale na drodze miałam wcześniej restaurację zajazd,gdzie zaraz złapałam Pana kelnera,który podał mi hasło do udostępnionego internetu ...chwała Bogu za zdobycze technologii :D
Zakupy i wyjazd do figloraju udały się :) I np roboty malarskie w swoim rozliczeniu finansowym budowy zamknęłam..nie przewiduję z tego tytułu więcej kosztów :)
A na najbliższe dni w planach mam głównie zamawianie płytek...jutro z rana dzwonię do salonu łazienek, gdzie wszystko kupowalismy bo braknie nam czarnych płytek...I na wtorek planuję kilka spraw do załatwienia,przy okazji wyjazdu do specjalisty ze Starszym...im więcej spraw uda się załatwić,tym więcej odhaczę z listy i tym samym z rozliczenia mojego...a kasa kruszy się w zatrważającym tempie...I tyyyyle nam braknie,że sen mi to z powiek spędza :(